czwartek, 6 stycznia 2011

Polskie wybory - czyli co jest grane?

Jakiś czas temu miały miejsce wybory samorządowe, a niespełna pół roku temu byliśmy zmuszeni wybrać nowego prezydenta. W trakcie trwania kampani wyborczej byliśmy niejednokrotnie świadkami, przepychanek słownych i politycznej szarpaniny w objętym powodzią kraju. Obecny prezydent dwoił się i troił odwiedzając zalane obszary prowadząc jednocześnie zagrywkę polityczną, robiąc tylko dobre wrażenie i powodując podmuchy wiatru śmigłami swojego śmigłowca razem z premierem. Wody rzek po czasie zaczęły opadać, odsłaniając zniszczenia sił natury. Pozostawało tylko pytanie, jak dalej żyć? Z pomocną ręką przyszedł obecny prezydent. Oferując pomoc oraz odszkodowania na remonty zalanych domów na zasadach szczególnych(czyt. ekspresowych). Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wysokości odszkodowań wahających się w granicach kilku tysięcy złotych(to jak rzucenie bezdomnemu grosika do kubeczka na odczepne). Na dodatek do tej pory nie wiemy czy wszystkie poszkodowane osoby otrzymały te odszkodowania oraz w jakich wysokościach. Bo jak niejednokrotnie informowały nas media, były problemy z uzyskaniem szybkiej pomocy finansowej. Państwo dokładnie nie informowało o postępach realizacji procesu wypłat odszkodowań. Pokazując nam tym samym środkowy palec(zrzucając to zadanie na samorządy). Zakładam, że była to zwykła kiełbasa zawieszona na sznurkutak wysoko, że nie opłacało się skakać po nią. Reszta narodu(nie poszkodowana przez powódź) wiedziała już na kogo oddać głos. Poszkodowani zaś oddali głos na konkurencję obecnego prezydenta. Zupełnie inna reakcja była w obliczu katastrofy smoleńskiej. Ekspresowe pogrzeby, formalności oraz inne sprawy załatwiało państwo(nie samorządy, a była to również katastrofa na skalę krajową jak powódź) oraz wysokie odszkodowania dla rodzin ofiar. Jak więc widzimy, są ludzie i są ludziska. My jesteśmy dla kandydatów tylko "X" obok swojego nazwiska na liście wyborczej. Podobnie było podczas wyborów samorządowych. Kandydaci do rad miast, burmistrzowie i prezydenci, również nie próżnowali rzucając kiełbasą na sznurki ile się dało. Największą porażką obecnych oligarchów miast było zapewnienie budowy obwodnic wokół miast. Jak już wiemy po wyborach, niestety nie ma pieniędzy na inwestycję w drogi. Jako jedyna obwodnice i ekspresówkę wywalczyła Warszawa(sic!). Reszcie pozostaje strajkować i protestować. Nie sądzę by to pomogło. Jak więc widzimy, my jako obywatele nie wyciągamy wniosków, dając się robić w konia raz za razem przez postkomunistów. Idąc do urny następnym razem pamiętajmy. Głosujmy na jak najmłodszych kandydatów. Młodzi dostali już dosyć w dupę od obecnych rządów postkomunistów i wiedzą czego naprawdę polakom potrzeba. A dla kandydatów jedna przestroga, nie wieszać kiełbasy na sznurkach, bo następnym razem pies może się nie nabrać i ugryźć wieszającego. ""Młody" łap "X". Pozdro ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz