piątek, 31 grudnia 2010

5% OFE do ZUS-u - kolejny biurowiec i kolejne bankiety z pieniędzy podatników

Dzisiejsze informacje w telewizji aż wyrwały mnie z łóżka rano. Otóż wspaniałomyślnie nasze kochane partie stwierdziły, że zabiorą nam 5% z OFE. Już wolę aby cała moja emeytura była w OFE niż jakikolwiek % ma być w ZUS-ie. A zarządzać naszymi 5% będzie ZUS (Boże dopomóż!!!). Tak chodzi o ten sam ZUS, który buduje wielkie wieżowce za nasze pieniądze, urządza wykwitne bankiety dla pracowników, nie wspominając już o wielomilionowych odprawach. Widocznie już im się skończyły pieniądze z naszych emerytur, i teraz nie mają jak wypłacać emerytur i rent więc kombinują. A tu jeszcze wydatki bo sylwestra wypada jakiś większy bankiet zrobić. Podejrzewam, że za kolejne 3 miesiące znowu wezmą 5% z OFE, stwierdzając, że niby dobry pomysł był z tym dysponowaniem pieniędzmi przez ZUS a w rzeczywistości będzie im brakować na wypłaty bieżące. I tak okruszek do okruszka i nie będzie wogóle pieniędzy na emerytury ani w ZUS-ie ani w OFE. Bo jak to powiedział mój dobry znajomy "Jak się bawić to się bawić, ale nie za swoje pieniądze"

Aktualizacje - denerwujące dobro

Powszechne już w dzisiejszych czasach się stało publikowanie aktualizacji (przyp. aut. łatki poprawiające błedy krytyczne oraz inne) przez producentów oprogramowania i sprzętu. Pomimo tego mało ludzi korzysta z tej funkcji. Podstawową przyczyną tego zjawiska jest upierdliwość owych aktualizacji. Postaram się to zobrazować kilkoma przykładami. Korzystając z systemu firmy MS(np. Windows 7), włączoną mamy usługę automatycznych aktualizacji. Pierwszy denerwujący sygnał to dymek "Są dostępne nowe aktualizacje", już dla świętego spokoju się pobierają w tle. No ale potem wyskakuje komunikat, że trzeba ponownie uruchomić system. Programistom chyba zabrakło tam opcji, nie przypominaj do ponownego uruchomienia systemu. Więc jesteśmy skazani na wybór "Przypomnij za 4 godziny" po których, znowu wyskoczy te denerwujące okienko. Jak już, w końcu uruchomimy od nowa system, to znów stracimy czas bo się muszą aktualizacje skonfigurować co jest zwyczajnie denerwujące. Następnym przykładem denerwującego działania mechanizmu aktualizacji jest antywirus firmy avast. Proces ten przebiega automatyczne, ale denerwujące jest samo powiadomienie, o zakończeniu sukcesem owych aktualizacji. Wyskakuje okienko oraz uprzykrzający lektor. Wystarczyłaby opcja "Nie powiadamiaj o pobranych aktualizacjach". Dodatkowo podczas procesu aktualizacji, usługa avastsvc.exe zabiera większość pasma łącza internetowego. Przy próbie zablokowania bądź wyłączenia tej usługi. Program odcina dostęp do sieci i utrudnia korzystanie z łącza. Co już naprawdę doprowadzało mnie do szału. Jako ostatni przykład podam upierdliwość aktualizacji programu znanego komunikatora internetowego. Mamy do czynienia z wyskakującym okienkiem, które informuje nas, że dostępna jest nowa wersja programu. Standardowo klikamy "przypomnij później", parę razy nam się upiecze. Jednak program się wkurzy i za n-tym razem pobierze aplikacje sam bez naszej zgody. Sytuacje aktualizacji jak już pokazałem są naprawdę denerwujące i czasochłonne, a wystarczyłoby trochę pomysłowości programistów i mielibyśmy bezpieczne systemy. No ale niestety, mechanizmy aktualizacji przekraczają wszelkie dopuszczalne normy uprzykrzania życia. Więc wszystkim użytkownikom chciałbym życzyć w Nowym Roku, komfortowego korzystania z osobistych komputerów bez uprzykrzających okienek z przypomnieniami. Do siego roku!!

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Syndrom Microsoftu

Dzisiejszym porankiem miałem okazję skomentować temat "Co przyniesie rok 2011 w branży IT". W trakcie pisania komentarza, zapoznałem się z opiniami innych użytkowników udzielających się w temacie. Moją uwagę przyciągnął komentarz użytkownika xxx: "Upadek Microsoftu". Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to taka, że osoba kompletnie nie ma pojęcia o informatyce a źródłem informacji są zasłyszane podczas % imprez studenckich opinie. Następnym podejrzeniem było oczywiście, że owy user na 99% korzysta z systemu danej firmy, więc jeszcze bardzie absurdalna była jego wypowiedź. Więc na jakiej podstawie użytkownik ten obrzuca błotem zasłużoną w branży IT firmę. Przytoczę może dla osób nieobeznanych z tematem, wypromowania języka Basic co dało początek wielu językom programowania wysokopoziomowego, początek systemu MS-DOS,wprowadzenie interfejsu graficznego od systemu operacyjnego, wprowadzenie pakietu biurowego Office'a w 1989r itd... Analizując powyższe przykłady, które przytoczyłem dochodzę do wniosku, iż przeciwnicy Microsoftu nie powinni wogóle korzystać z komputerów, skomplikowane obliczenia powinni wykonywać na kartkach papieru przy pomocy abakusa. Przeciętny user standardowo korzysta z oprogramowania MS wiedząc, że posiada ono błedy, a korzystanie z innego systemu np Linux, MAC-os itd., to byłaby dla niego udręka. Więc dlaczego nie chce korzystać z Linuxa? Bo zwyczajnie nie chce się userom uczyć od podstaw obsługi systemu, bądź też z przyzwyczajenia(syndrom kubka do kawy). Podobnie jest z błędami systemu, mało który użytkownik ma włączone automatyczne aktualizacje, oraz powszechnym standardem jest praca na koncie  z uprawnieniami administratora. Więc jak system ma być bezpieczny, jeżeli najsłabszym ogniwem jest własnie użytkownik. Jako argument przytoczę własne doświadczenia z obserwacji korzystania z Systemu MS przez firmy. Zeszłego roku miałem okazję praktykować w znanej firmie w branży IT w Polsce. Na większości jednostek komputerowych był zainstalowany właśnie system MS. Nawet na serwerach, ale poprzez wirtualizację na Linuxie. Więc nasuwa się pytanie: "Czy renomowana firma mogłaby sobie pozwolić na używanie zabugowanego oprogramowania?". Odpowiedź jest oczywista. Także błedy systemu i inne wymyślane przez userów fanaberie, są tylko wymówką dla ceny produktu oraz lenistwa użytkowników.  No i dalej panuje opinia, że Microsoft jest bee i to się raczej nie zmieni przez najbliższe lata...